Robiąc porządki z plikami natknąłem się na moje archiwa z lat '90
kiedy to jako nastolatek na Atari 65xe tworzyłem gry komputerowe.
Miałem ze 16-17 lat i w tym czasie udało mi się wydać 3 gry.
Pierwsza, najsłynniejsza bo pierwsza :-) TURBICAN dystrybutor zapłacił mi pamiętam jak dziś 5.000 tyś nowych złotych na tamte czasy to była suma 6 miesięcy pracy moich rodziców :-) Jestem z tego powodu dumny po dziś choć oczywiście sentymentalnie a nie egoistycznie. Jestem dumny bo zarówna ta pierwsza gra jak i kolejne były w dystrybucji w sprzedaży we większości sklepów komputerowych w całej Polsce. Więc nie dość że zarobiłem (co wcale nie było priorytetem) to osiągnąłem już w tak młodym wieku sławę. :-)
Tak dziś takie wyczyny nazywa się życiowymi sukcesami do których się całe życie w pocie czoła wdrapuje. A i tak 99% ludzi niestety kończy bez "sukcesu". Piszę o tym z takiej specyficznej perspektywy. Dlaczego ? Bo teraz jeden tytuł gry robi tysiące osób budżety idą w grube miliony dolarów i po latach wychodzi produkt.
Albo się sprzeda albo nie, rynek jest kapryśny.
Polską grę Wiedźmin dostał w podarku od polskiego prezydenta prezydent USA Obama. Jako coś super , ekstra i to z Polski.
Za moich czasów byli lepsi programiści , graficy , muzycy ale niewielu z nich udało się coś cierpliwie dokonać. Nawet w Kętrzynie z w którym mieszkałem wówczas było nas wielu. Każdy coś pisał , każdy o czymś marzył pewnie w skrytości serca, ale tylko karma moja sprawiła że tylko mi udało się osiągnąć mówiąc dzisiejszym językiem sukces.
Napisać 3 Gry o których pisano w gazetach, robiono ze mną na ich łamach wywiady itp. Zarabiałem pieniądze, których 17 latek w tamtych czasach nawet nie wiedział na co wydać.
Dlaczego to pisze, nie dlatego żeby się chwalić jaki to byłem "super star" i osiągnąłem coś co udaje się nielicznym, choć oczywiście przez moment miałem satysfakcje z tego tytułu.
Ale piszę, wspominam o tym że to nic wielkiego i nie opłaca się jeśli coś samo nie przychodzi jak mi marnować życia by osiągać wyimaginowane "sukcesy", do których nas system bardzo dopinguje.
Nie warto bo to nie jest to nie dodaje nam nic. My myślimy o sobie lepiej ale nadal jesteśmy tą samą istotą co przed tkz. sukcesem.
A i tak tylko procentom małym uda się coś osiągnąć na skale krajową czy światową.
To nie jest warte by tracić czas w naszym życiu na to by gonić jak szczur za celami jakie nam wtłacza do głowy system, to jest droga próżna wysiłku i naszego życia nie warta.
Każdy z nas już jest w sukcesie. Jest BOSKĄ ISTOTĄ wieczną i cudowną tak wielce, że te właśnie nasze pochodzenie jest sukcesem nie do przebicia i to on powinien być naszą duma oraz tym z czego możemy być szczęśliwi i spełnieni. Nie trzeba nic osiągać, bo ją niby osiągnąłem i co z tego ? :-) Zapisałem się na kartach historii pierwszych programistów , twórców gier na pewno w Polsce ale w ogóle to nie dało mi satysfakcji dłuższej niż parę dni , a po tym znów wszystko powróciło do stanu z przed tego "sukcesu".
Byłem takim samym Piotrkiem , a może bardziej nawet zepsutym, bo chwilowo EGO miało z czego się cieszyć.
Sukces, sława, bycie w czymś mistrzem to miraże szczęścia to iluzja jaką nam system wciska byśmy odchodzili od swojej boskości ze swego boskiego wnętrza na zewnątrz. Byśmy walczyli, rywalizowali, często byli przez to okrutni dla innych aby osiągnąć miraż, ułudę , która przyniesie tylko rozczarowanie i frustrację.
To dlatego sławni np. aktorzy czy muzycy którzy niby mają ten upragniony cel zrealizowany gubią się. Piją , ćpają, uprawiają hazard i sex z kim popadnie i wcale nie są szczęśliwi.
Nie są szczęśliwi bo na zewnątrz szczęścia nie ma , szczęście, miłość wiedza, błogość i nieśmiertelność jest w nas. To się nazywa dusza, to ona jest źródłem tego wszystkiego gdyż to Bóg nas tym wszystkim obdarował i stworzył nas na swoje podobieństwo.
Oczywiście że nasza dusza nie jest tak potężna i wszechmocna jak Bóg ale ma tą samą jakość jest zbudowana z tej samej energii światła.
Więc zamiast uganiać się za mirażami pseudo zewnętrznych sukcesów może warto zwrócić się do swojego wnętrza by odnaleźć swoją dusze i Boga zamieszkującego wraz z nią nasze ciało fizyczne.
Tak , tam jest nasza dusza i Bóg który przebywa zawsze w każdym z nas ludzi jak i każdej żywej istoty na tej planecie.
Tylko tam zwracając się uważam możemy osiągnąć właśnie ten prawdziwy SUKCES , który swą wielkością przyćmiewa każde zewnętrzne nasze pseudo osiągnięcie.
Dlatego zachęcam Was do podjęcia owej próby jeśli pragniecie osiągnąć sukces w życiu, który stanie się waszą wieczna TRANSCEDENCJĄ .
Czyli właściwym celem jaki człowiek powinien spełnić w swoim życiu , nie konkurując z nikim , tylko na swoją miarę.